Gdy człowiek wywołuje strach… cz. 1

Kiedy Janka trafiła pod mój dach, nie bardzo wiedziałam jakiego psa się spodziewać. Ale kiedy wparowała do mnie z szybkością światła, zagoniła kota, latała po mieszkaniu bez chwili odpoczynku, co jakiś czas przebiegając po kanapie… Sami możecie się domyślić co sobie o niej pomyślałam 😉

W rozmowie z jej byłą właścicielką niewiele się dowiedziałam. Dziewczyna mówiła o tym, że pies wychował się z kotem i raczy się kocimi kupami, dlatego proponuje mi postawienie kuwety na pralce i w ten sposób rozwiązać brzydki problem. Wspomniała również, że szybko się męczy, gdyż na spacerze bardzo dyszy (zapewne przez to, że w domu palą papierosy), jest strasznie zazdrosna kiedy przychodzi jej chłopak, wychowywana była twardą męską ręką wujka, no i raz zdarzyło się, że ugryzła kobietę, która próbowała złapać swojego psa, a Janka akurat przechodziła obok i się wystraszyła…

—— Część 1 —— strach przed obcymi ——

Dziś poruszę ten ostatni wymieniony problem, czyli lęk przed ludźmi (obcymi), bo to właśnie to stwierdzenie zjeżyło mi włosy na rękach, ale pomyślałam, że rzeczywiście, sytuacja pewnie była dość napięta i pies zareagował tak, a nie inaczej. Pierwszy raz w życiu (zapewne) i miejmy nadzieję, że ostatni.

Dość szybko przekonałam się, że „twarda ręka wujka”, „zazdrość” i strach przed dziwnymi ruchami kobiety próbującej złapać własnego psa, to nie najlepsza reklama stabilności (a raczej jej braku) jankowego charakteru.

Janka okazała się psem bardzo wrażliwym, który długo nie umiał się odnaleźć w nowej sytuacji adopcyjnej.

W pierwszym tygodniu złapała za nogawkę hydraulika, by następnie posmakować spodni sąsiada, który wnosił do klatki duże zakupy. Każdy człowiek stający w progu mieszkania był obszczekiwany, a mijane osoby na spacerze wydawały się jej straszne, szczególnie te, które niosły przed sobą coś dużego, ze szczególnym uwzględnieniem mężczyzn – bo to im się częściej „obrywało”.

Jej zachowanie ewidentnie było podszyte lękiem (nasza pierwsza behawiorystka przez 5 minut nie mogła wejść do mieszkania), dlatego postanowiłam szybko zadziałać, gdyż irytowała mnie niemożność przyjęcia listonosza, pana od pizzy, a już nie daj boże kogoś odczytującego liczniki!

Socjalizację z obcymi zaczęłam od moich gości – czyli moich znajomych, zaufanych przyjaciół, którzy przychodzili i jakiś czas u nas siedzieli. Każdy z nich dawał psu smaczki, oczywiście nigdy za darmo. Janka umiała już siad i poproś.

Pierwsze miesiące aklimatyzacji – po zdarzeniu z sąsiadem, Janka zaczęła nosić kaganiec na każdym spacerze.

Kiedy skojarzyła, że za „sztuczkę” dostanie coś smakowitego od gości, i najważniejsze – że od każdego gościa coś dostanie, pies zaczął się ewidentnie cieszyć na widok gości.

Po opanowaniu pierwszego kroku jakim byli obcy ludzie zostający u nas na dużej, przyszedł czas na obcych pojawiających się na chwilę w drzwiach. I tak kurierzy, listonosze i świadkowie Jehowy 😉 odchodzili od moich drzwi z dłońmi pachnącymi psim jedzeniem.

Kiedy przyjęcie paczki lub odebranie pizzy nie wiązało się już z ogromnym stresem, zaczęłam wpuszczać do mieszkania ludzi wchodzących na chwilę (gazownik, hydraulik, itp.). Chciałam nauczyć Jankę, że nawet goście wchodzący „na szybko” i nie bardzo przejmujący się psem, nie są powodem do nerwowego zachowania. Dlatego w tym przypadku, to ja nagradzałam ją za zadowalające mnie zachowanie, choć przyznaję, budziło to niemałe zainteresowanie, dlatego zdarzało się, że „goście na chwilę” sami prosili o nagródki dla psa.

W tej chwili doszłyśmy z Janką do momentu, w którym czeka na komendę zwalniającą, pozwalającą jej na przywitanie się z gośćmi. Nowe osoby wchodzące do domu nadal przechodzą proces skarmiania jej smakami, jednak przy kurierze/listonoszu, pies grzecznie siedzi na pupie, ewentualnie niucha sobie paczkę.

Jeśli przychodzą do mnie gazownicy, itp. staram się rozpoznać, czy bezpiecznie będzie z Janką pod nogami, czy może z Janką zamkniętą w klatce – co ciągle się zdarza kiedy jest duże zamieszanie z nowymi osobami.

Z Sylwią – mimo jej strachu przed psami, Janka jakoś ją do siebie przekonała.

Najważniejsze dla mnie są sytuacje, w których Janka sama nawiązuje kontakt z ludźmi. Bardzo pomaga mi to, że rzeczywiście jest przekupna – smaczki naprawdę czynią cuda! Dzięki smakom, nie mam problemu z ludźmi, którzy bardzo chcą ją pogłaskać, a ona wykazuje lekkie przerażenie. Smaczek w dłoń, a Janka już jest kupiona. Taką socjalkę prowadzę również na spacerach, przy kioskach, na przystankach. Jeśli widzę, że ktoś zainteresuje się moim psem, momentalnie staram się to przekuć na coś pozytywnego.

Wiem, że nigdy nie będę mogła powiedzieć, że udało mi się wyprowadzić Jankę ze strachu przed ludźmi. Jestem przygotowana, że nadal będą zdarzały się sytuacje, które błędnie zinterpretuje i wyląduje z czyimiś spodniami w zębach, jednak to, do czego w tej chwili doszłyśmy bardzo napawa mnie dumą.

Z ukochanym wujkiem. W tym przypadku smaczki są już niepotrzebne. Jance wystarczy sama obecność Konrada (a mężczyźni byli kiedyś tacy okropni!).

W każdym nowym miejscu, z nowymi osobami, mówię do czego zdolny jest mój pies. Niekontrolowany ruch ręką, krzyk, nagły ruch w stronę Janki lub podniesiony głos innego właściciela na swojego psa – to wszystko może spowodować atak paniki u Janki. Jestem na to bardzo przeczulona, dlatego w nowym towarzystwie wolę zrobić z psa potwora, niż zbagatelizować sytuację.

Ważną umiejętnością jest również czytanie swojego psa. Nie zmuszam Janki do kontaktu z ludźmi, kiedy widzę, że robi się niepewna, niespokojna, po prostu się wycofuję. Staram się też tłumaczyć, co oznacza jej postawa ciała itp. Coraz częściej pozwalam jej na podjęcie decyzji, choć nie ukrywam, że pewniej czuję się w domu lub kiedy mam ją na smyczy. Coraz lepiej też reaguje na moje komendy – kilkukrotnie zdarzyło się, że słownie powstrzymałam jej chęć skosztowania nogawki, choć tu nie mam się czym chwalić, bo wolałabym, żeby do takich sytuacji po prostu nie dochodziło.

Ostatnio zaczęłyśmy naukę tropienia użytkowego. Wiążę z tym wielkie nadzieje, bo wiem jak wspaniałe efekty przynosi to w pracy z psem lękowym. Do tego super smaczki, cierpliwość, a każdy dzień będzie przynosił coś nowego!

PS Musicie też pamiętać, że zdjęcia pozowane nigdy nie będą przedstawiały tego, jak pies zachowywał się w danej sytuacji (zdjęcie jest tylko urywkiem), nie pokażą tego, co możemy zaobserwować chociażby na filmie, stąd w tym poście znalazły się takie, a nie inne zdjęcia – są to jedyne fotografie Janki z obcymi ludźmi jakie posiadam i do każdej z nich mogę opowiedzieć osobną historię.