Pasienie owiec – nasze początki

sabshai pasienie owiec owczarek australijski kelpie otojanka
Wiele się teraz mówi o pozwoleniu psu na bycie psem. O nie nakładaniu presji szkoleniowej, o spełnianiu podstawowych potrzeb swojego czworonoga. W pierwsze urodziny Jarvisa, pozwoliłam mu być takim psem, jakiego pradawni ludzie go stworzyli. Pozwoliłam mu być owczarkiem australijskim kelpie, który pasie owce.

Nasze pierwsze spotkanie z pasieniem było 24 czerwca 2018. W jego pierwsze urodziny pojechałam do naszej wrocławskiej hodowczyni, która zaproponowała nam trening pasienia. Spotkaliśmy się w Manitou (KLIK) i poszliśmy na całość!

Pierwsze wejście wyglądało dość żenująco, stałam przy owcach lub próbowałam je zaktywizować, a Jarvis zupełnie nie wiedział co się dzieje. Zresztą tak samo jak ja. Udawał, że owiec nie widzi, szukał we mnie wsparcia, ale nie był w stanie podejść, kiedy stałam przy stadzie. Znajdował sobie zachowania zastępcze – witał się z psami za płotem, podbiegał do ludzi będących na padoku, wąchał, podsikiwał, brykał i szczekał… Trenerka podjęła więc decyzję, że obcinamy pępowinę i na drugie wejście Jarvis poszedł z hodowczynią. Mniej interesował się otoczeniem, coraz bardziej skupiał się na owcach, aż w końcu zaskoczyło! Fajnie było na to popatrzeć, szkoda, że nie mogłam z nim być, dlatego kiedy dwa tygodnie później trafiła się możliwość kolejnego treningu, nie wahałam się ani chwili.

pasienie owiec owczarek australijski kelpie otojanka

Pojechaliśmy do Sabshai (KLIK), gdzie czekały nas trzy wejścia treningowe. Jarvis zaczął dokładnie w tym momencie, w którym przerwał trening w Manitou. Wiedział już, że najlepiej być po drugiej stronie owiec niż przewodnik i choć byliśmy razem na padoku, bez problemu pracował z trenerką. Widać, że musi nabrać pewności siebie, ale fajnie, że się nie stresował, tylko robił to, co podpowiadał mu instynkt.

Bardzo lubię pracę z psem bazującą na jego popędach i instynkcie. Po kilku latach z tropieniem użytkowym, nie jest dla mnie szokiem, że pies bez dokładnej instrukcji, naprowadzania, kształtowania, łapie o co chodzi w tej zabawie. Nie miałam też mega olśnienia, że oto on – mój pies – pasie owce. W końcu jest owczarkiem, coś tam w genach mu pewnie siedzi…

pasienie owiec owczarek australijski kelpie otojanka

W takim sporcie jak pasienie czy tropienie użytkowe, to pies odwala całą robotę, jednak zadaniem opiekuna jest odpowiednie nakierowanie, umożliwienie pracy, w razie potrzeby presja. A przy pasieniu właściwie ciągle używa się presji. To niesamowite, jak odruchowo chciałam wysłać psa na drugą stronę owiec, pokazując mu ręką gdzie ma iść. W pasieniu to nie przejdzie. Tutaj operujesz presją całym ciałem, w razie potrzeby – kijek, który trzymasz w ręku jest przedłużeniem, ale nie drogowskazem kierunku, a blokadą by „tam nie iść”. Nachodzisz na psa, odpuszczasz – cofasz się. Naprawdę pomogło mi to, czego w teorii dowiedziałam się w Sabshai. To tak, jakby przeszkolić przewodnika psa tropiącego w obsłudze linki i operowaniu ciałem na śladzie. Kiedy wiesz z jakimi problemami możesz spotkać się na treningu, dużo łatwiej będzie ci to ogarnąć podczas ćwiczeń ze swoim psem.

pasienie owiec owczarek australijski kelpie otojanka

Pozwól psu być psem… z odrobiną presji! Mam wrażenie, że przy pasieniu pies wchodzi na takie emocje, że nawet wrażliwy czworonóg radzi sobie z odrobinę większą presją niż w innym treningu. Nawet mój psi mamisynek dawał radę! Był skupiony, zaangażowany, cichy i nie tracący głowy.

Podczas naszego drugiego treningu pasienia, na ostatnim wejściu dostałam bardzo wolne owce. To był strzał w dziesiątkę i szkoda, że z tego wejścia nie mamy żadnej fotograficznej pamiątki. Kiedy w końcu załapałam na czym polega prowadzenie stada, mogłam skupić się na „tańczeniu” z psem po padoku. Nie musiałam walczyć o życie, albo o pozostanie w pozycji pionowej, nie musiałam gonić owiec, ani się z nimi przepychać. Mogłam skupić się na pracy ze swoim psem.

pasienie owiec owczarek australijski kelpie otojanka

Jeśli przeszło Wam przez myśl, by spróbować czym jest pasienie, nie czekajcie. Ja w ogóle nie planowałam paść z Jarvisem, ale cieszę się, że mieliśmy taką możliwość. Chętnie wrócę na padok, cały czas rozglądam się za kolejnymi treningami i nowymi miejscami. To jest naprawdę fajna odskocznia dla psa i jego przewodnika.

 

Za zdjęcia dziękuję Karolinie Walczak i Milenie Danilović.