Ciężkie życie polskojęzycznego psa

Co jakiś czas przemycam Jance nazwy nowych przedmiotów, mając nadzieję, że jej słownictwo stanie się bogatsze, myśli bardziej skupione, a okiełznanie otaczającego świata łatwiejsze. Ale jak to życie ma być prostsze, skoro jeden wyraz może mieć tyyyle odmian?

Pewnie wielu psiarzy dochodzi do wniosku, że taki zwierzak bardzo porządkuje życie. Im dłużej mieszkasz z psim futrem pod jednym dachem, tym baczniejszą uwagę zwracasz na ruchy swojego ciała, na sygnały jakie przypadkowo wysyłasz psu oraz to, co do niego mówisz, a znając swojego świra mogę się domyślać, że do psów mówimy wiele.

No bo jak pies ma się nauczyć, że jedna rzecz określana jest innymi słowami?

Przykład sprzed kilku dni: Janka, gdzie jest KONG? Gdzie masz KONGA? Przenieś KONGA! Nie bawiłaś się ostatnio KONGIEM na posłaniu? A Janka pewnie myślała: „Kurde, o co jej chodzi, o co ona prosi, o co pyta? Co to jest KONG? Co to jest KONGA???”

No więc właśnie… Skoro sama zaczęłam się gubić jak nazwać kongowego
bałwanka jednym słowem, to co myślał mój biedny pies? Wiem co myślał,
miał roztrojenie jaźni. Odkąd zaczęłam na konga mówić KONGO w każdej sytuacji, pies już nie ma problemu, zawsze wie co przynieść by napełnić swój brzuszek!

To samo tyczy się innych słów, które odruchowo mówimy do psa. Gdybym mówiła do psa po angielsku i chciała go „pogonić” lub ruszyć dalej podczas spaceru, prawdopodobnie użyłabym słowa GO. A co mówię do psa po polsku:

– chodź,

– idziemy,

– idziesz,

– chodźjuż,

– noruszsię,

– dalej…

Hmm… Myślę, że w tym wypadku pies doskonale wie o co nam chodzi (mowa ciała i irytacja w głosie!), jednak ja stwierdziłam, że warto to posegregować, dzięki czemu każde z tych słów oznacza prawie to samo, ale używam ich w innych kontekstach. Tak to teraz u nas wygląda:

– chodź i chodźjuż – mówi psu, żeby przestał wąchać i szedł dalej,

– idziemy – to często start ze stania, nie tylko z komendą „noga”, ale też po prostu po jakimś postoju,

– idziesz – pies jest w ruchu i ma iść ciągle, ma się nie zatrzymywać –
ta komenda jest nam bardzo pomocna przy mijance z innym psem, kiedy
widzę, że Janka traci już cierpliwość.

Słowo „chodź” jest chyba najczęściej nadużywane, prym w tym wiedzie moja mama, która notorycznie mówi tak do Janki, mając oczywiście w domyśle naszą komendę „oprzyj się”. Och… i jeszcze wypowiadane jest w ten sposób: nochodźchodźnochodźnochodź. A przecież pies stoi tuż obok! Moja mama nigdy się tego nie nauczy.

Bardzo pilnuję mojej rodziny (chyba, że chowa się przede mną w kuchni i coś szepce do Janki), by nie mieszała psu pojęć. Wiem, że Janka zrozumie o co chodzi, wyciągnie odpowiednie wnioski z kontekstu zadania, ale po co jej utrudniać? I właśnie dlatego u mnie HOP oznacza skok przez przeszkodę, czyli poderwanie wszystkich łap, przeniesienie ich nad czymś i wylądowanie na ziemi, a WSKOCZ oznacza wskoczenie na przedmiot z małą modyfikacją WSKAKUJ, które oznacza wskoczenie na przedmiot w czymś i zazwyczaj jest to kanapa w samochodzie, choć przyznaję, że słów tych czasem używam wymiennie.

Kolejne fajne słowo to WARUJ, na które Janka nie reaguje.

Ma za to swoje LEŻEĆ i ewentualnie jego skróconą wersję LEŻ. Za to wszelkie POŁÓŻ SIĘ, KŁADŹ SIĘ również nie mają dla niej znaczenia… Uff!

Muszę jeszcze wspomnieć o słowach ZOSTAŃ i CZEKAJ, które niby określają tą samą sytuację (pies musi być w jednym miejscu), ale w naszym przypadku ZOSTAŃ jest odejściem i powrotem do psa, a CZEKAJ może być użyte jako chwilowe zatrzymanie i przywołanie psa do siebie oraz ewentualny powrót w jego okolice.

A czy Wy zwracacie uwagę na to, co mówicie do psa? Czy też segregujecie komendy i staracie się nie odmieniać słów, żeby psu było po prostu łatwiej?

Chociaż z drugiej strony… Jak spytam się Janki gdzie jest piłka i poproszę ją, żeby tę piłkę przyniosła, to nigdy nie pudłuje.

22 komentarze do “Ciężkie życie polskojęzycznego psa”

  1. Zwracam na to uwagę i to bardzo mocno.
    Mówię 'idziemy' gdy idziemy razem w jedną stronę a 'do mnie' gdy pies jest daleko ode mnie i go wołam do mnie.
    Z jednym psem też tak zrobiłem, że dawałem komendy po francusku (siad,leżeć,zostań) żeby nikt mu nie mieszał w głowie poza mną 😉
    Pozdrawiam
    Michał

    1. Chodzi mi tu przede wszystkim o podobnie brzmiące słowa, albo nawet o jedno słowo, które podczas wypowiadania zdania tak się odmienia, że dla psa może być czymś nowym.
      Te komendy w innym języku to całkiem fajny pomysł, od czasu do czasu też to Jance wprowadzam, a nawet wymyślam słowa które "nic nie znaczą" 😉
      Pozdrawiam!

  2. Tak, mamy posegregowane komendy, w szczególności na te, które obowiązują codziennie, i te, które istnieją wyłącznie na szelkach (szelki = góry) – wtedy są tez inne zasady (chociażby można chodzić na napiętej smyczy, nie idzie się przy nodze a z przodu). Psy doskonale to rozróżniają 😉

    Pozdrawiamy!
    Śledź też pies

    Ps. Przepraszam za dubla, coś mi internet zwiariował 😉

    1. :)))
      Ciekawe czy taka segregacja komend mówi też coś o nas samych? Na przykład to, że lubimy porządek w swoim życiu albo zawsze dokładnie planujemy każdy dzień…? Jak jest u Ciebie?

  3. Kiedyś nie zwracałam na to uwagi, ale odkąd przeczytałam na blogu Magdy Łęczyckiej post o jasnej komunikacji, zaczęłam o wiele bardziej się kontrolować, ustaliłam co konkretne słowa dla psów znaczą i teraz pilnuję się żeby używać ich tylko w tym kontekście. Przykładowo nagradzanie psa głosem: używam teraz dwóch słów: "ok" i "dobrze". OK to komenda zwalniająca i sygnał nagrody, znaczy: możesz skończyć robić to co robisz i przyjść po nagrodę. DOBRZE za to znaczy: robisz dobrze, ale rób to dalej, nie przerywaj, ja ci podam nagrodę. + jest jeszcze "żarcie" i "piła". Żarcie oznacza nagrodę w postaci jedzenia, a "piła" zabawki (każdej, nie tylko piłki). Poza tym moje psy mają dwie komendy na leżenie: "waruj" co znaczy leż prosto i nie ruszaj się, i "połóż się" czyli połóż się wygodnie, na luzie i odpoczywaj. Używam też sporej ilości sygnałów w życiu codziennym.

    1. Rozróżnienie na nagrodę jedzeniową lub zabawkę – chyba musimy to wprowadzić do siebie!
      Na takie zwykłe leżenie, rozluźnienie, mamy "zdechł pies" 😉

  4. Zdecydowanie na to patrzę!
    Np. odkąd wprowadziłam komendę OK do wszystkiego co Zula robi, np. siad – ok (komenda zwalniająca z siedzenia), psina dokładnie wie do kiedy ma robić to, o co ją poproszę.
    Zostań znaczy u nas takie obiediencowe zostań, jednak zaczekaj znaczy po prostu stój w miejscu i zobacz gdzie jestem, bo koleżanko coś za daleko ode mnie jesteś 😉

    Wprowadziłam też komendę dobrze, po której zawsze jest nagroda. Efekt jest świetny – kiedy widzę innego psa, Zula zaczyna iść ze mną na kontakcie, a ponieważ nie zawsze mogę mieć w ręku smakołyka, mijając psa mówię spokojnie dobrze, Zula, dobrze… i pies pilnuje tego kontaktu ze mną, bo wie że dzięki temu dostanie nagrodę

    1. Ta Zula to tresowana bestyjka! 😉
      Ja bardzo lubię komendę "czekaj" i dość często ją wykorzystuję w różnych kontekstach. To chyba jedna z niewielu komend, na które Janka tak plastycznie reaguje.

  5. Kurczę, a ja segreguję, ale nie wszystkie. Używam podobnych poleceń do Twoich przy spacerowaniu 🙂
    Ale odkąd trochę sobie odpuściłam w ćwiczeniach posłuszeństwa (czyli uznałam, że pies mój umie rzeczy w stopniu wystarczającym do przyjemnego życia i wolę się skupić na innych aktywnościach) to ciut zaczęłam mu mieszać… Dobrze, że wracamy na posłuszeństwo od wiosny, to się ogarnę 😀

    1. Nam się posypało przywołanie… 🙁 Też bym chciała wrócić na jakieś szkolenie, bardzo mi brakuje regularnych spotkań!

    1. Oj, to chyba dzieje się naturalnie, bo też tak mam! Jak zaczynam się temu przysłuchiwać, to mi wstyd, bo w ogóle się nie krępuję, ani przy obcych, ani na spacerze po osiedlu…. 😛

  6. Ja z kolei nigdy nie miałam problemu z zmienianiem nazw komend – nie wiem, może jestem aż tak powtarzalna?

    "hopaj" to u mnie wejdź na kanapę, wskocz do bagażnika a "ładuj się" oznacza – "chcę żeby wszystkie Twoje łapki zmieściły się na powierzchni, którą wskażę". "Hopsa" to komenda do dog catch a zwykłe "hop" to skok przez przeszkodę 🙂
    "leż" to leżeć i innej komendy nie mówię. Różni się od obikowego "pac" prędkością wykonania 🙂

    "podaj" to podnieś coś wskazanego i daj do ręki a "trzymaj" weź do ryjka i zostań w pozycji, dopóki nie zwolnię:)

    "idziemy" to komenda na spacer, "wracamy" oznacza po prostu zmianę kierunku i powrót do domu.

    Niby podobne, a jednak Balu potrafi rozróżnić te, i multum różnych komend. Ale faktycznie, nauczył mnie pilnowania się, nie powtarzania w kółko tego samego, cierpliwości, dokładności…Fajny temat! 🙂

    1. Niby podobne a jednak bardzo się różnią!
      To niesamowite jak jedno słówko więcej może kompletnie zmienić znaczenie komendy, przykład z dzisiaj: po powrocie ze spaceru zawsze daję Jance komendę kiedy może opuścić przedpokój (bo może chcę jeszcze wytrzeć jej łapki, albo dać buziaka 😛 ), i mówię wtedy okej, często dodając "idź". A przecież "idź stąd" jest u nas sygnałem "wynocha, zejdź mi z oczu" 😉 To samo z "chodź", które służy do poganiania psa na spacerach, ale już "chodź tu" mówi psu, żeby się do mnie zbliżył.
      Jak przygotowywałam Jankę do obedience, to miałam jedną komendę na dostawienie się do nogi z odległości i było to "jankanoga" wypowiedziane jednym ciurkiem 🙂

  7. Staram się zwracać na to uwagę, ale zauważyłam, że Ryś o wiele szybciej zapamiętuje niektóre komendy, kiedy dodam do nich jakiś gest. Słowa ' idź do miseczki' opanował bez żadnych znaków do perfekcji, tak samo, jak ' jedziemy autem' i ' zobacz kto idzie' 😉 Czasem, kiedy idziemy na spacer zdarza mi się informować go o tym po słoweńsku i też nie ma z tym problemu. Z podstawowymi komendami też radzi sobie bardzo dobrze, chociaż nie zawsze się skupia, kiedy go o coś proszę. I wciąż nie przynosi zabawek na komendę. Tego nie potrafię go nauczyć za skarby świata. Chociaż i tak jest lepiej, bo nie ucieka już za każdym razem z zabawką pod stół, a zostawia ją tak, żebym miała do niej łatwy dostęp. 😉
    Praca z Rysiem wymaga ode mnie dużo cierpliwości, bo bądź co bądź, ale ten psiak bywa wielkim leniwcem ;D

    1. To u nas na odwrót! Cierpliwości wymaga u mnie emocjonalność Janki, albo jej totalne gaszenie… Na serio, miałam siebie kiedyś za oazę spokoju… 😉
      Janka też bardzo ładnie reaguje na gesty, chyba większość psów tak ma, że cudownie czytają nasze ruchy, a że ja lubię gestykulować, to zawsze coś jej dodatkowo pokażę.

  8. Ja raczej nie ujednolicam słownictwa do psa, wręcz przeciwnie – koszmarna ze mnie gaduła i co rusz coś tam do niej mówię. Na samo przywołanie mamy chyba z 10 komend, każda inna i zależna od nastroju 😛 Na szczęście gwizd jest awaryjnie, chociaż tyle ujednolicenia!

    1. Ja mam kilka komend na przywołanie, ale każda oznacza jakby inną rzecz. Część sygnalizuje psu gdzie jestem, inna mówi, że ma być blisko, inna, że ma podejść, a jeszcze inna, że ma podejść i przy mnie usiąść 😉 Czy to znak, że tez jestem gadułą? 😀 😀 😀

  9. Dzięki Ci za pomysł z nazwaniem konga "kongo", miałam z tym odwieczny problem! Choć inną sprawą jest, że ja w ogóle jestem wybredna jeśli chodzi o nazywanie komend, bo większość po prostu mi nie leży. Np. komenda zwalniająca jako "biegaj", tak mi stawała kołkiem w gardle, że zmieniłam ją szybko na "jazda". Muszę takie słowa ćwiczyć przed lustrem i decydować czy wymowa idzie mi gładko i z automatu, czy też to dukam. Właśnie dostaliśmy zadanie wypracowania komendy "ups", a ja już wiem, że ups będę musiała zamienić na coś innego 😉

    1. Ja czasem zmieniam komendy w trakcie używania. Miałam na przykład komendę "równaj" na marsz przy nodze na kontakcie. Zastąpiłam ją zwykłym "noga", bo coś się w międzyczasie pokopsało i Jankę zaczęła przytłaczać komenda "równaj".
      Ostatnio na start z chodzeniem przy nodze zaczęłam mówić "razem" (dawniej "idziemy"), bo jednak "idziemy" używam również przy innych okazjach.
      W jakich sytuacjach chcesz używać "ups"? Bo ja mam albo takie głośne nabranie powietrza, albo "ojoj" albo "skucha", choć "skucha" jest konkretnie pod karę w klatce, czyli w sytuacji kiedy Janka się drze na odgłosy za drzwiami albo za bardzo podnieci na dźwięk domofonu 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.