Sylwester w dziczy (2015)

sylwester z psem dzicz głusza osjaków otojanka
Po zeszłorocznej traumie sylwestrowej jaką przeżył mój pies, powiedziałam: „Basta! Za rok nic mnie nie powstrzyma, wyjeżdżamy z miasta!”. I tak właśnie znalazłam stary domek wśród pól, w całkiem przyjemnej nicości, gdzie spędziłyśmy z Janką, Zorką, Asią i Juniorem cudne kilka dni na przełomie roku.

Kiedy szukałam naszej sylwestrowej miejscówki, liczyły się tylko dwie rzeczy:
– odległość od domu – maksymalnie godzina, półtorej w trasie,
– cisza i spokój – aby zminimalizować odgłosy petard.

Zdawałam sobie sprawę, że ciężko znaleźć w tym czasie przystępną cenowo agroturystykę, dlatego kiedy trafiłam na ogłoszenie o domku w okolicy Osjakowa i kiedy po wstępnym telefonie pan zaprosił nas w odwiedziny, wiedziałam, że znalazłam miejsce idealne. Album ze zdjęciami z naszego wyjazdu możecie zobaczyć na otojankowym fanpejdżu (KLIK).

Miałyśmy do dyspozycji cały domek, czyli dwa pokoje, kuchnię, łazienkę i toaletę. Ciepła woda była w kranach, za to brak ogrzewania rekompensowały dwie kozy palone węglem. Tuż przed sylwestrem temperatura spadła poniżej zera więc hojnie dorzucałyśmy do pieca, dzięki czemu nie narzekałyśmy na niską temperaturę w domku. Sam domek był typowym starym wiejskim domeczkiem. Drewniane podłogi, stare mebelki. Zero nowoczesnego dizajnu, za to czysty, schludny i w pełni wyposażony, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać zupełnie inaczej.

Teren nie był ogrodzony, prowizoryczny i bardzo urokliwy płotek obejmował tylko część posesji, ale pobliskie pola i las należały do naszego gospodarza, także dostałyśmy pozwolenie na beztroskie spacery z pieskami.

Udało mi się wziąć urlop w pracy, dlatego już we wtorek byłyśmy na miejscu. Plan był taki, aby siedzieć w dziczy jak najdłużej, czyli aż do niedzieli. 6 dni, 5 noclegów, jest impreza!

We wtorek obeszłyśmy pola i lasek, tak o – żeby rozruszać się po podróży i przypomnieć pieskom okolicę. Resztę czasu spędziłyśmy w domku, który Janka bardzo szybko zaakceptowała. Od razu poczuła się jak u siebie, co bardzo mnie uspokoiło.

W środę wybrałyśmy się na długaśny spacer, choć wiatr smagał nam policzki, maszerowałyśmy dzielnie tak długo, aż udało nam się dojść do Warty, psy biegały luzem, aportowały piłeczkę i na maksa czerpały z podarowanej im wolności.

W czwartek, w Sylwestra, od rana było słychać pojedyncze wystrzały. Mogę je policzyć na palcach jednej ręki, jednak dla wrażliwej Janki była to bardzo niekomfortowa sytuacja. Ponieważ Janka zaczęła lekko panikować, stąd cały spacerowy czwartek spędziła na lince. Uskuteczniłyśmy krótką acz treściwą przechadzkę, poćwiczyłyśmy w domu i zaczęłyśmy szykowania do Sylwestra, który przebiegł… Niezauważenie! Gdyby nie to, że bardzo pilnowałam godziny, kompletnie byśmy z Asią przegapiły Nowy Rok!!! Wszyscy siedzieliśmy przed telewizorem, który zagłuszał jakiekolwiek odgłosy z zewnątrz. Przed północą wyszłam przed domek – echo fajerwerków z pobliskiej wsi dochodziło do naszego domku, ale było tego tyle, że… nie wyglądało jak typowy miejski Sylwester. Zorka i Junior, którzy zajrzeli do drugiego pokoju (bez telewizora, za to z oknami skierowanymi na dwa domki znajdujące się w niedalekiej odległości) lekko się wystraszyli, ale nie na tyle, żeby uciekać w ciemne i ciasne zakamarki. Pilnowałam aby Janka nie wyszła z głównego pokoju, dlatego tegoroczne powitanie Nowego Roku spłynęło po niej jak po kaczce. Jak sobie pomyślę, że rok temu już o 16:00 trzęsła się w łazience, z której wyszła dopiero po 5:00 nad ranem następnego dnia, nie mogłam wyjść z podziwu, że w tym roku o 21:00 leży jak zezwłok na dywanie, a o 22:00 ciamka sobie gryzaczka jak gdyby nigdy nic! Cudowne uczucie widzieć swojego psa tak fantastycznie rozluźnionego.

W piątek, bazując na złych posylwestrowych doświadczeniach z miasta – Janka łaziła na lince. Ze spaceru wróciłyśmy szybciej niż planowałam, dlatego w trakcie powrotu Janka miała zadanie przytachać do domu gałązkę na podpałkę do naszych piecyków, Spisała się dziewczyna!

W sobotę zaufałam mojemu psu i bardzo chciałam, żeby i ona zaufała mi. Otóż w sobotę Janka była bez linki. Sobota polegała na tym, aby mój piesek przemógł się i dołączył do nas, do spaceru. Janka bardzo pilnowała się posesji, w domku czuła się niesamowicie bezpiecznie, ale te trzy, cztery huki, które doszły do niej w ciągu ostatnich kilku spowodowały lekka panikę przed otwartą przestrzenią. Wiedziałam, że teren jest bezpieczny, widziałam po psie, że w razie czego nie ucieka w pola, a pędzi do domu. Dlatego wyszłyśmy na spacer jak zawsze. Ja poszłam przed siebie, zachęcając Jankę do dołączenia, a Janka w tym czasie bardzo ze sobą walczyła. Moja dziewczynka przemogła strach na tyle, że dobiegła do nas i okazało się, że w grupie wcale nie jest tak źle i na spokojnie można spacerować dalej. Wtedy też było słychać ostatnie echo sylwestrowego wystrzału, które kompletnie zignorowała.

W niedzielę, w dniu wyjazdu, zrobiłam ten sam manewr co dzień wcześniej. Janka luzem, a ja spaceruję. Janka sama decyduje czy zostaje na posesji, czy dołącza do nas i łazimy po polach. Dołączyła… pobawiłyśmy się chwilę jej nowym kongiem bounzerem, który ostatecznie zaniosła sobie pod domek i którego już więcej żadna z nas na oczy nie zobaczyła. No cóż… podobno nie ma dobrej zabawy bez strat materialnych.

sylwester z psem dzicz głusza osjaków otojanka
Fot. Joanna Rachubińska

Czy było warto wyskoczyć poza miasto na prawie tydzień? Było warto!

Prawdę mówiąc, było to najlepsze, co mogłam zafundować mojemu psu na Nowy Rok. Janka spisała się na medal, Junior był słodkim misiem, który tylko dwa razy wyjadł Jance jedzonko. Za to stało się coś zupełnie wyjątkowego, uwaga, bawili się ze sobą dwa razy w domku i raz na dworze!!! Fantastyczny widok! Ich relacja jest coraz głębsza, więź jaką tworzą jest naprawdę niesamowita. Uwielbiam tego rudego pieseczka. Zorka była naprawdę dzielna, to jej drugi tak długi wyjazd w obce miejsce, i drugi raz nie zawiodła mnie ani trochę. Potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji, choć  na wyjeździe relacje z Juniorkiem nie należały do najłatwiejszych, Zoreńka nie dała po sobie znać, że coś jest nie tak. Spała ze mną jak zawsze, bawiła się gumką recepturką, skakała po szafach, tarzała się na podłodze i wycierała nam sadzę spod kominków. Kocham tego kota najbardziej na świecie!

Noclegi kosztowały mnie 150 zł., bo pieseczek i koteczek mieszkały za darmo.

Podróż wyniosła mnie jedyne 33 zł.

Za jedzenie zapłaciłam 89 zł. + to, co wzięłam z domu, a dodam, że codziennie sobie z Asią dosmaczałyśmy, wypaśne śniadania, pożywne obiadki, przekąski i drineczki… Mniam! Niczego sobie nie żałowałyśmy, nasze brzuszki były bardzo szczęśliwe.

Dodatkowym kosztem, który musiałyśmy ponieść był węgiel, którego zużyłyśmy dużo więcej niż planowałyśmy. Za węgiel zapłaciłam 70 zł.

342 zł. – tyle wyniósł mnie prezent dla Janki. Prezent na dobry Nowy Rok. Zminimalizowanie strachów na starcie. Było warto!!! Nie żałuję każdej złotówki, bo bardzo liczę na to, że będą procentować każdego dnia.

Jesteśmy już w mieście, powroty nigdy nie są przyjemne. Wczoraj było słychać pozostałości po sylwestrowych imprezach, ale mój pies tylko raz spłoszył się na tyle, że ukrył się w łazience. Szybko udało mi się odwrócić jego uwagę i łazienkę zastąpić miejscem pod biurkiem.

Powiem Wam, że jestem zachwycona zachowaniem Janki. Wiem, że jej fobia dźwiękowa nigdy nie minie, ale takim wyjazdem spowodowałam brak posylwestrowej traumy. Dzisiaj, przy mnie, nie zerwała się z miejsca ani razu! Nie wiem jak długo ludzie będą strzelać, ale mam nadzieję, że skończyły im się już zapasy fajerwerków. Teraz tylko przeżyć wiosenne i letnie burze i planować kolejnego Sylwestra w dziczy.

A Wy jak spędziliście ten czas? Wielu z Was wypowiadało się pod zdjęciami na fanpejdżu, za co bardzo dziękuję, ale powiedzcie, Wasze psy dały radę? Jak się czujecie po weekendzie?

No i najważniejsze:

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!!

Spokoju, szczęścia, realizacji wszystkich postanowień.

Luzu, uśmiechu i dużo zabawy z Waszymi zwierzakami!

Ściskamy Was z Janką bardzo mocno!

 

19 komentarzy do “Sylwester w dziczy (2015)”

  1. Zazdrościmy Wam wypadu! Takie piękne tereny… My w tym roku też musimy poszukać jakiegoś zacisznego miejsca, bo Hutcher nie za dobrze przeżył swojego pierwszego sylwka 🙁
    Magda&Hutcher

  2. Świetny pomysł na taki Sylwestrowy wyjazd, dzięki temu najbliższe dni (tygodnie?) będą dla Janki duuużo łatwiejsze. A cena całkiem przyjemna, jak za cały tydzień mieszkania!

    1. Już widzę, że łatwiej znosi pojedyncze wystrzały, wczoraj wieczorem były cztery huki, a ona tylko po jednym z nich podniosła głowę. Wiem, że były daleko i cichutkie jak na posylwestrowy szał, ale dla nas to naprawdę duży postęp.

  3. Ale świetna miejscówka! A całość kosztów…to praktycznie nic! 🙂 Cudownie, aż mnie skusiłaś, żeby może w przyszłym roku poszukać jakiegoś odludzia na spędzenie Sylwestra, mimo że Balu wcale się nie przejmuje, a Rubinka troszki troszki, ale ma dobre wzorce…:)

    1. Koszty to rzeczywiście nic, tym bardziej, że większość wyjazdu opłaciłam z niespodziewanej premii świątecznej, więc sylwestrowa, prawie tygodniowa balanga, nie nadszarpnęła mojego lichego budżetu 🙂

  4. U mnie Fuksik po 2 letniej "terapii kominkowej" ( strzelajacy ogien w otwartym kominku) przy zamknietychn zaluzjach, specjalnie migajacej jak szalona choince i muzyce przetrwał Sylwka duzo lepiej niz w latach poprzednich. Poprawia sie… wlazl na swoje poslanko podnstolikiem.przy łóżku, ale bez dygotu, bez uvieczki do łazienki. Byl to calkiem udany Sywek w samym centrum miasta.

    1. Powiem Ci, że taki kominek to świetna sprawa! Ta koza, którą mieliśmy w pokoju z telewizorem (w którym zresztą spędzaliśmy większość dnia) bardzo ładnie się rozpalała. Ogień buczał aż miło, komin ciągnął z przyjemnym wyciem, a węgiel skwierczał dorzucając od siebie miłe dla ucha dźwięki. Bałam się, że Janka źle się poczuje, bo jednak buczenie, wycie i skwierczenie nie są przyjemnymi dźwiękami dla wrażliwego pieska i kojarzą się z mocnymi podmuchami wiatru, które ostatnio atakowały nasze okna. Nic bardziej mylnego! Janka świetnie odnalazła się w takiej atmosferze i myślę, że te dwie niepozorne kozy pomogły nam bardziej niż myślałam 🙂

  5. U mnie Fuksik po 2 letniej "terapii kominkowej" ( strzelajacy ogien w otwartym kominku) przy zamknietychn zaluzjach, specjalnie migajacej jak szalona choince i muzyce przetrwał Sylwka duzo lepiej niz w latach poprzednich. Poprawia sie… wlazl na swoje poslanko podnstolikiem.przy łóżku, ale bez dygotu, bez uvieczki do łazienki. Byl to calkiem udany Sywek w samym centrum miasta.

  6. Pełna sielanka 🙂 Cieszę się, że mogliście go spędzić w spokoju 🙂
    Prezent myślę nie tylko dla Janki,ale i też dla Ciebie 🙂 Nie ma nic lepszego od widoku spokojnego, szczęśliwego psa 🙂
    Szczęśliwego Roku i takiej powtórki w kolejnego sylwestra!

    1. Masz zupełną rację, dlatego postaram się, aby za rok również podarować Jance trochę spokoju w te dni. Przeczytałam jak wyglądał Sylwester u Ciebie – ogromnie mi przykro…

  7. Wow, świetnie spędzony Sylwester. Takie wakacje od huków, dodatkowo z psim kumplem i zmienienie codzienności to super pomysł. No cóż, gdybyś ten czas spędziła w domu to też poniosłabyś jakieś koszty, a tak to sobie sama odpoczęłaś od ciągłego miastowego życia. Aż zazdroszczę takiego wypadu 🙂
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku 🙂

  8. O kurczę, właśnie podczas czytania zastanawiałam się na ile musiałaś się szarpnąć za cały tydzień i normalnie kopara mi opadła jak się okazało, że tylko tyle. To chyba najlepszy prezent jaki mogłaś ofiarować Jance 🙂

  9. Super Sylwester! takie lubię najbardziej 🙂 kompletny luz, sami swoi dookoła, drineczki, dobre jedzonki i piesałki 🙂 no cud miód i malina 😀

Możliwość komentowania została wyłączona.