RECENZJA Rogz Passport

rogz passport otojanka adresówka adresatka
Od ponad dziewięciu miesięcy mamy niebywałą przyjemność testowania gumowoplastikową adresówkę firmy Rogz. Od dawna szukałam czegoś, co nie będzie hałasowało przy obroży lub szelkach, będzie trwałe, czytelne i oczywiście dość ładne. Czy się sprawdziło? Serdecznie zapraszam do recenzji! 

Nasza rogzowa adresatka ma wzór Print Paw. Każda adresatka z tej serii składa się z dwóch części, które łączy się ze sobą na bardzo mocny klej, w środek wkładając karteczkę z numerem telefonu. Do paszportu dołączone jest plastikowe kółeczko, na które mocuje się adresatkę do szelek lub obroży.

Adresatka należy do serii dla mniejszych psów, jej średnica wynosi 27 mm.

Po jednej stronie znajduje się ozdobny motyw, który można dopasować do danej serii szelek, obroży i smyczy Rogz, a po drugiej stronie widać okienko, w którym widnieją nasze dane.

Pierwotnie napisałam numer odręcznie na karteczce, która dołączona jest do instrukcji użytkowania adresatki. Szybko jednak stwierdziłam, że nie podobają mi się moje pokraczne cyferki i pokusiłam się o wydrukowanie mojego numeru telefonu, który wpasowałby się w okienko adresatki.

Nie był to najlepszy pomysł, gdyż odklejenie dwóch części adresatki jest bardzo trudnym zadaniem. Mnie się to udało, ale żałuję… Klej się zrolował i nie udało mi się bez uszczerbku ponownie skleić połówek, do ratowania użyłam dwustronnej taśmy klejącej. Bałam się że klej, który wkropiłabym do środka mógłby namoczyć karteczkę i wtedy napis by się zupełnie rozpłynął.

Moje „dzieło” nie wyglądało obiecująco… Dokładnie widać gdzie zaczynałam rozklejanie i jak bardzo musiałam oderwać od siebie te dwie części, żeby móc podmienić karteczkę.

Jedyny nienaruszony fragment znajduje się przy kółeczku i tutaj wyraźnie widać jaki mocny jest w tej adresatce klej.

Dodam również, że zaczep, mimo iż plastikowy, bardzo fajnie trzyma. Trudno mi było przecisnąć zawleczkę, więc jestem pewna, że adresatka się nie zgubi… i że nigdy już nie zdejmę jej z tych szelek.

Oprócz tego, że uwielbiam tagować wszystkie szelki i obroże jakie są w naszym posiadaniu, to nienawidzę gdy te psie akcesoria są brudne. Ale jak wyprać szelki z taką dziwną adresatką? ID Tag jest mięciutki niczym mała poduszeczka, ale jednocześnie sztywny, trzyma się tylko na klej, ma w środku niczym niezabezpieczoną karteczkę… Pierwszy raz wyprałam te szelki w umywalce – nienawidzę tej czynności! Dlatego za drugim i kolejnym razem szele wylądowały już w pralce. Standardowo, 30 stopni C, razem z moimi ciuchami.

Test wypadł bardzo obiecująco! Mimo tworzących się dziurek po mojej interwencji z podmianą karteczki, okazuje się, że adresatka jest na tyle szczelna, że karteczka nie moknie. Nie wiem jak długo ten proceder będzie miał miejsce, liczę się z tym, że z 20 praniem taśma, którą sklejałam adresatkę może nie wytrzymać i woda przedostanie się do środka. Póki co użytkuję adresatkę tak jak dotychczas, nie oszczędzając szelek i nie bawiąc się w ręczne pranie.

Jeśli kiedykolwiek uda mi się ponownie kupić Rogz Passport, nie będę się wahać! Adresatka perfekcyjnie sprawdza się przy naszych akcesoriach do tropienia, nie hałasuje, nie obija się o karabińczyk ani o psie plecki oraz niweluje mój strach, że akurat kiedy pies nie jest otagowany, to na pewno się zgubi… Wszyscy zadowoleni.

16 komentarzy do “RECENZJA Rogz Passport”

  1. Ja także mam potrzebę "Tagowania" wszystkich psich akcesoriów. Nie mogłabym mieć jednej czy dwóch adresówek i co chwilę przepinać ich z jednej obroży/szelek do drugiej. Dlatego kupuję ich tak dużo, na ile tylko mnie stać. Kiedyś wypróbujemy także ten identyfikator, bo wygląda bardzo obiecująco 🙂

    1. Oprócz adresatek, często zakładam też plastikowe paseczki z informacją, że pies posiada chip. Dodatkowo mam też taki zestawik ze starą adresatką (pierwszą jaką Jance kupiłam), aktualną lyssetką od szczepienia na wściekliznę oraz medalikiem z informacją, że pies jest zachipowany 😉

  2. Zawsze zastanawiałam się, na ile te adresatki są trwałe. Dzięki Twojej recenzji już wiem, że warte są swojej ceny. Mnie też denerwują takie brzęczące metalowe, ale tylko takie do tej pory się sprawdzały.

    1. Ja bardzo lubię brzęczące identyfikatory, często na spacer w terenie zakładam też dodatkowy zestaw adresatek, który pełni rolę dzwoneczka, bo lubię słyszeć gdzie jest mój pies i czy już do mnie wraca 😀 No ale w robocie (tropienie) to musi być spokój i cisza, takie dzyń-dzyń mogłoby ją dodatkowo rozpraszać, bo Janka jak tropi, jest dość wrażliwa na świat zewnętrzy.

    2. Moje chodzą w terenie wyłącznie na smyczy, więc u nas brzęczące niekoniecznie są mile widziane ;-). Chociaż na ogrodzie jak sobie biegają, to od razu wiem, w którym miejscu psocą ;-).

  3. Fajny ten identyfikator. Ja póki co mam tylko dwie adresówki, ale mam też dwie pare szelek i to wszystko :p Dopiero zaczynam powiększać swoją kolekcję 🙂 Ale adresówek na pewno przybędzie 🙂

    1. Przyznam szczerze, że nie szukałam jej w polskich sklepach, ja kupiłam ją okazyjnie na wczasach w Anglii i jeśli zdecyduję się na kolejną, to również poszukam jej w promocji.
      Pozdrawiam! 🙂

  4. Miałam kiedyś dwie takie adresówki, były dodawane gratis do obroży z limitowanej serii 🙂 Niestety po kontakcie z wodą szybko zaczęły się rozklejać. Te plastikowe mocowania jakoś do mnie nie przemawiały, więc wymieniłam je na zwykłe metalowe kółeczka, które zdecydowanie łatwiej odczepić 😉

    1. Jestem ciekawa jak taka adresówka sprawdziłaby się nam przy obroży. Szelki "moczę" jedynie podczas prania, Janka nie chodzi w nich często. Obrożę jest w stanie utytłać na każdym spacerze i to tak, że brzydzę się jej dotknąć. Dodatkowo często lubi się taplać w jeziorze, więc możliwe, że adresówka narażona na tak bogaty kontakt z wodą nie będzie wieczna, nie będzie tak trwała jak ta przy szelkach, nawet lekko przeze mnie sfatygowana. Muszę to kiedyś sprawdzić! 😀

  5. Konstrukcja mega dziwna, ale jeśli solidnie się trzyma to czemu nie spróbować 😀 My mamy kosteczki albo kolorowe adresówki z Furkidz i jak na razie jestem zadowolona 🙂 Zawsze kupuje w masowych ilościach tak żebym nie musiała co chwilę przepinać z obróżki na obróżkę 😀

    1. W pewnym momencie miałam więcej adresówek niż obroży! Ale szybko zmieniłam ten stan, dokupując kolejne obroże 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.