24 listopada 2014 opublikowałam post o naszym studniowym wyzwaniu (KLIK), dziś mija jego ostatni dzień, więc to najwyższa pora aby opisać czego udało nam się dokonać.
Nie ma co czekać – jedziemy z listą!
1. SZARPANIE to coś, co często jest traktowane po
macoszemu. Niektórzy w ogóle nie doceniają ile dzięki temu można
osiągnąć! Szarpanie zacieśnia relacje z psem i jest świetną nagrodą.
Wzmacnia w psie poczucie wartości, zwiększa pewność siebie… Tylko,
trzeba się trzymać pewnych zasad.
Po pierwsze – w wielkiej ekscytacji Janka łapie mnie za dłonie, nie robi
tego mocno, ale jest nieuważna i kilkukrotnie oberwałam od niej zębem.
Dodatkowo wybiera sobie zabawki, jedne lubi bardziej, innych się
brzydzi, a ja chcę, by szarpała się tym, co jej zaproponuję. Muszę też
znaleźć złoty środek między skupieniem a emocjami, bo czasem bardzo
szybko się pobudza, przez co momentalnie się gasi i rozprasza. Dodatkowo
nie w każdych warunkach się ze mną szarpie, a chciałabym by robiła to
zawsze i wszędzie.
Jest dobrze! Janka bardziej uważa gdzie łapie za szarpak, choć nadal ma tendencje do łapania blisko dłoni. Nie muszę już jednak piszczeć, wystarczy ciche „aj” i puszcza zabawkę. Często szarpiemy się w nagrodę po zadaniu, które wymagało od niej sporo cierpliwości. Szarpanie jest też rozładowaniem jankowych emocji, jednak nadal nie umiem jej przekonać by szarpała się ze mną w bardzo stresujących sytuacjach (huk itp.).
2. ZABAWA CZYMKOLWIEK jest nawiązaniem do punktu wyżej –
Janka nie tylko wybiera sobie szarpaczki, które bardziej kocha, ale to
samo robi z piłeczkami. Mam nadzieję, że jak uda nam się opanować
szarpanie czymkolwiek, tak i ten punkt jakoś gładko nam przejdzie.
Dodatkowo tutaj chciałabym wprowadzić jedzenie i płynne przechodzenie
między zabawką a jedzeniem. Na zabawkę Janka pracuje w większym
pobudzeniu, przy jedzeniu bardziej się skupia i to ono często wchodzi do
ćwiczeń wtedy, kiedy zabawka jest już ignorowana. Super byłoby, gdyby
te dwie rzeczy były dla niej tak samo istotne, a ostatecznie ważne tylko
to, że robi coś ze mną.
No kochani – widzę tu duży postęp! Do tej pory, jeśli miałam ze sobą piłkę, za która Janka nie przepadała, mogłam ją błagać by ją aportowała. Dziś rzucam jej praktycznie cokolwiek i wiem, że mi to przyniesie. Oczywiście piłki które wielbi może przynosić nawet 10 razy z rzędu, a piłki, za którymi nie przepada lub są dziwną nowością, przyniesie może ze 3 razy… Dla mnie to i tak wielki sukces.
3. REZYGNACJA daje nam wielkie pole do popisu i chyba
miesiące ciężkiej pracy. Celem jaki chciałabym osiągnąć jest
ignorowanie psów, które wydają się prowokować Jankę. Celem pośrednim
jest rezygnacja z wypatrywania kotów (mamy takie miejsce na osiedlu) i
rezygnacja z pogoni za Zorką, która chce się pobawić samodzielnie.
Dodatkowo jest to fajny wstęp do następnego punktu i świetny fundament
do idealnego przywołania.
Raz jest lepiej, raz gorzej. Ten punkt chyba ciągle będziemy ćwiczyć. Muszę przyznać, że kilkukrotnie Janka bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, jej reakcje na psy są coraz lepsze i naprawdę liczę na to, że za kilka lat i ten problem uda nam się przepracować. Koty? Raz potrafi minąć to miejsce w pełnym skupieniu na mnie, raz nie widzi świata poza zapachami, a raz idzie jakby było to każde inne miejsce na osiedlu, dlatego liczę na to, że z czasem jej zobojętnieje.
4. SKUPIANIE to podstawa. Od tego w sumie zaczęłyśmy naszą
wspólną treningową przygodę i jest to coś, co ostatnio bardzo
zaniedbałam. Janka jest wrażliwa, dlatego skupianie ćwiczę na nowo,
malutkimi krokami, bardzo wolno dokładając nowe rozproszenia. Skupianie
pomaga nam w ignorowaniu innych psów, ale inne psy wiążą się z ogromnymi emocjami u Janki, dlatego nie wiem, czy uda nam się uporać z tym w 100 dni.
Jest fajnie! Zawsze może być lepiej, jednak podoba mi się to, co udało nam się uzyskać przez te 100 dni. Na pewno nie zaniecham dalszej pracy w tym temacie.
5. ODWRÓT to nowa rzecz jaką wprowadziłam mniej więcej dwa
tygodnie temu i w efekcie chcę ją wykorzystać w unikaniu psów, których
nie lubimy lub wywołują w nas mieszane uczucia. Zamiast ciągnąć Jankę na
trawnik (napinać smycz) lub zmuszać ją do minięcia się z psem,
wprowadziłam komendę „zwrot”, która ma być wykonywana automatycznie i pomagać nam w uniknięciu niechcianej interakcji z innym psem. Liczę na to, że rezygnacja, skupianie i odwrót ostatecznie spowodują chowanie się Janki za moimi nogami i spokojne przeczekanie trudnych dla niej sytuacji.
Ta komenda sprawdza się wyśmienicie! Jestem bardzo zadowolona, że ją wprowadziłam. Kilkukrotnie utrzymała jankowego irokeza w uśpieniu.
6. POZOWANIE to takie moje „widzimisię”. Janeczka boi
się mojego telefonu i aparatu, jedyne zdjęcia jakie udaje jej się zrobić
to z zaskoczenia lub robione przez kogoś innego, a i tak często wygląda
na nich jakby była bita i maltretowana… Wiadomo – każdy psiarz
uwielbia fotografować swojego psa, dlatego chciałabym odczulić Jankę na
aparat. Pracujemy nad tym w sumie od początku, bo kiedyś jak wyciągałam
aparat to wciskała mi się w nogi, a dziś potrafi chwilę usiedzieć,
jednak wiem, że nie jest to dla niej komfortowe. Nie chcę rezygnować z
robienia jej zdjęć, dlatego chcę jej pokazać, że aparat nie gryzie.
Widać progres! To jest niesamowite jak jej zachowanie zmieniło się w ciągu dwóch lat, a te 100 dni były jedynie szlifowaniem i upewnieniem się, że da się to zrobić! Jestem gotowa na wprowadzenie komendy „pozuj”, czyli target obiektywu wzrokiem. Nadal (szczególnie na dworze) Janka nie jest pewna aparatu, jednak w domu mamy już praktycznie 100% sukces.
7. NICNIEROBIENIE jest trudne… Bardzo trudne! I choć w
domu nie mam z Janką problemów, tak na spacerach i treningach jest
tragedia. Musimy być w ciągłym ruchu i jakikolwiek postój wiąże się z
piszczącym i cierpiącym męki psem. A już nie daj boże ktoś obok nas
ćwiczy, aportuje, sztuczkuje! Oj oj, mózg Janki wtedy paruje, a
frustracja rośnie z każdą chwilą. Myślę, że nauka odpoczywania może nam
zająć dużo więcej czasu niż 100 dni, szczególnie, że w tej chwili nie
biorę udziału w żadnych szkoleniach, więc i pole do praktyki trochę się
zmniejsza. Może to i dobrze, bo warto takie ćwiczenia zacząć w domu i
powoli wychodzić z nimi na spacery.
Mój boże… Ten temat chyba powinnam przemilczeć. Wydawało mi się, że Janka zaczyna ogarniać… Ale od kilku dni łazi po domu i piszczy. Nie umie się położyć i spać, tylko się nakręca. Sztuczkuje sama z siebie, paca mnie łapą, PACZY SIĘ. No zwariować idzie! W tym temacie czeka nas jeszcze dużo pracy!
8. UKŁON to dawno temu zaczęta sztuczka. Tak dawno, że sama nie pamiętam, czy Janka jeszcze kojarzy znaczenie tej komendy. Czeka nas więc powtórka po całości.
Tak, mamy to!!! Nie myślałam, że się uda, ale coś przeskoczyło i… JEST!
9. CZOŁGANIE musimy chyba zacząć od początku, pamiętam, że
uczyłam tego w podobnym czasie co ukłonu – był to mój podstawowy błąd. Teraz podejdę do tego troszkę inaczej i na pewno nie będę łączyła
tego w sesjach z ukłonem.
Nie wygląda to jeszcze tak jak bym chciała, ale najważniejsze, że w ogóle zaczyna wyglądać.
10. BĄBELKI NOSEM szły całkiem przyzwoicie, ale po jakimś
czasie Janka zaczęła mi wkładać łapy do miski. Mamy nawet nagraną jedną
sesyjkę, jeszcze ze smakami w wodzie. Mam nadzieję, że ta umiejętność
pomoże Jance w sytuacjach, kiedy za bardzo zanurzy się w jeziorze.
11. KRZYŻOWANIE ŁAPEK umiemy na jedną stronę, pora
„wyklikać” stronę drugą. Tym razem chciałabym uczyć Jankę metodą
targetowania – czy się uda? Nie mam pojęcia, bo za pierwszym razem było
to totalną klapą i Janka nauczyła się tego dopiero metodą „do as I do”.
Nie udało się… To znak, że trzeba zrobić teraz pół roku przerwy i dopiero wtedy wrócić do tej sztuczki.
12. OPIERANIE NA RAMIENIU to fajna rzecz – lubię takie
kontaktowe sztuczki, Jance bardzo to pomaga w walce ze wzdryganiem przy
dotyku. No i może ktoś kiedyś cyknie nam taką wspólną fotkę?
Nikt nam jeszcze takiej fotki nie cyknął. Ale może to i dobrze, bo sztuczka nie została do końca dopracowana. To pewnie moja wina, bo nie mogę się zdecydować na nazwanie komendy. Macie jakieś propozycje?
13. TRZYMANIE PRZEDMIOTÓW jest już opanowane, jednak zależy mi na bardzo dobrym utrwaleniu tej komendy.
W domu jest nieźle! Na dworze jeszcze słabo. Ale wcale się tym nie zniechęcam, bo sama nauka trzymania zajęła nam prawie rok…
14. ZAWIJANIE W KOCYK będzie wypadkową utrwalania komendy „trzymaj”, sama jestem ciekawa czy to się uda.
Jest to jedna z dwóch sztuczek, których nie ruszyłam. Próbowałam, ale się dało. Dlatego postanowiłam zostawić i wrócić do niej za jakiś czas.
15. TUPANIE przednimi łapami chciałabym zrobić metodą „do as I do”, trzymajcie kciuki!
O, a to właśnie ta druga sztuczka, której nie ruszyłam.
16. ŚWIADOMOŚĆ CIAŁA w bardzo dużym znaczeniu tego słowa
jak i w konkretnych przypadkach: wchodzenie do miski czterema łapami i
utrzymanie równowagi na moim kolanie.
Samą świadomość zadu Janka ma całkiem nieźle wypracowaną, jednak wchodzenie czterema łapami na małe przedmioty to ciągle czarna magia…
17. PAC, czyli kładzenie głowy – chciałabym utrwalić
komendę w różnych miejscach i na różnych płaszczyznach, nie tylko na
ziemi, ale też na mojej dłoni, małym stoliku czy trzymanej przeze mnie
książce.
Nieźle nam się to sprawdza, łącznie z różnymi komendami, np. „krzyżowanie łapek i pac” albo „ukłon i pac”, mam jednak wrażenie, że wykonanie tej komendy na dworze trochę Jankę przytłacza.
18. PRZYSIADY będą super podsumowaniem pracy nad
świadomością ciała. Janka ma problemy z tylnymi nogami (ciągle nie są w
pełni zdiagnozowane – większość weterynarzy mówi, że „tak po prostu ma,
taki jej urok”) bardzo drżą jej mięśnie, raz słabiej, raz mocniej,
dlatego lubię pracować nad jej tylnymi łapami i to będzie dla nas
ogromne wyzwanie!
Bardzo się starałam. Janka też. Ale nie dajemy rady zrobić pełnego przysiadu bez pomocy, niestety.
19. PODNOSZENIE ŁAP Z TEJ SAMEJ STRONY nie wiem czemu, ale… chciałabym by to umiała.
To jest bardzo śmieszne. Bo odkąd zaczęłam to ćwiczyć, to mam wrażenie, że Janka tego nie łapie… ale kilkukrotnie przyłapałam ją już na tym, że używa tej zdolności na co dzień, więc chyba coś tam w główce zostaje. Nie umiemy tego zrobić na komendę, ale nie przestaniemy ćwiczyć.
20. WSKAKIWANIE NA RĘCE tu czeka nas długa walka, gdyż
Janka nie przepada za cielesnym kontaktem z ludźmi, nawet ze mną. Nie
lubi być podnoszona i trzymana na rękach, dlatego praca nad tą
umiejętnością będzie długa i żmudna. Ja jeszcze nie mogę dźwigać (ciągle
regeneruję się po operacji), więc prawdopodobnie w ciągu tych 100 dni
dojdziemy do poziomu kolan.
Muszę przyznać, że w tym temacie poszło nam lepiej niż myślałam. Janka nie ma problemu, żeby wskoczyć na kolana, jednak z ziemi to „dupka za ciężka” i przód skacze, a nogi się wspinają. Najważniejsze dla mnie jest to, że to robi, że się stara, że się w sobie nie zamyka, tylko dzielnie ze mną ćwiczy. Kochana!
PODSUMOWANIE
Jak widzicie, nie wszystko udało się dopiąć na ostatni guzik. Kilku rzeczy nawet nie ruszyłam, kilka jest „w trakcie”. Nie czuję się źle z tym, że nie zrealizowałam całego planu. Wiem ile czasu Janka potrzebuje na niektóre rzeczy, dlatego nie naciskam, cierpliwie obserwuję i czekam aż coś w tym psim mózgu zaskoczy. Te 100 dni było dla nas bardzo trudne, zaczęłyśmy trochę przed Sylwestrem, który był niesamowicie traumatyczny dla Janki. Dobre 3 tygodnie dochodziła do siebie… W połowie lutego znowu miała spadek formy, a i ja przeżyłam wtedy niemały kryzys – jeśli śledzicie nas na FB (KLIK) na pewno o tym czytaliście. W trakcie takich złych dni staram się skupiać na byciu z psem. Nic nie ćwiczymy, nic nie trenujemy, po prostu zabieram ją na długi spacer i daję mnóstwo luzu. Sobie też! Mamy pewne schematy i to w nie staram się wplatać treningi, jednak czasami są takie dni, że się nie da i już. Mimo wszystko taka lista jest całkiem fajnym pomysłem. Zbiera to, co chce się przepracować i daje motywację do kolejnych prób. Chyba powrócę do prowadzenia dzienniczka!
A jak przebiegło Wasze 100 dni? Czy udało Wam się zrealizować to, co sobie założyliście?
Podoba mi się ta forma motywacji. Ja prowadzę dziennik ale raczej tylko do treningów obedience, nie piszę w nim kiedy ćwiczymy sami w domu czy na spacerach.
Gratuluję postępów a na pewno powoli przepracujecie resztę 🙂
Dzięki!
Janka jest taka szurnięta, że codziennie wieczorem powinnam siadać nad zeszytem i pisać "Kochany Pamiętniczku…" 😉
Wow, fajny pomysł, świta mi w głowie, żeby może spróbować odgapić ideę 🙂 Ale boję się tego, co bym po 100 dniach musiała ludziom napisać 😛
Hahah ja nie mam motywacji, żeby zacząć pisać dziennik o motyacji 😀
To nie pisz dla ludzi, pisz dla siebie 😀 I nie czekaj ani chwili dłużej, tylko szybciutko zgapiaj pomysł i go realizuj! 🙂
Zawsze tak jest, że coś tam nam zostanie nie zrobione, no ale ważne że większa część zaliczona 😉
Pozdrawiam!
Świat Niko
Przynajmniej jest coś, nad czym dalej można pracować 😉