Warsztaty z psiej komunikacji – pierwsze starcie

Od początku opieki nad Janką, zwracam baczną uwagę na sygnały jakie wysyła do świata. Przez wiele osób byłam nazywana „przewrażliwioną” na punkcie swojego psa, więc jak trafiłam na tematykę dotycząca klas komunikacji to wiedziałam, że jest to temat, w którym na pewno się odnajdę. Kiedy wreszcie nadarzyła się okazja, by uczestniczyć w wykładzie o tej tematyce, zgłosiłam się bez wahania, dzięki czemu, ostatnie 4 dni spędziłam w Warszawie, by móc wziąć udział w zajęciach prowadzonych przez pana Wojtka Radomiaka z Talking Dogs (KLIK).

Wykład

24 stycznia 2014r., w siedzibie sklepu Psie Smaki (KLIK) odbył się wykład „Mowa ciała i komunikacja psów”. Pan Wojtek Radomiak wprowadził nas w odpowiednią terminologię, wytłumaczył definicje grup zachowań, które następnie krótko omówił. Prelegent miał bogatą bazę filmów wideo, którymi uzupełniał swoje wypowiedzi. Każdy materiał był szczegółowo omawiany, z uwzględnieniem historii psów biorących udział w zdarzeniu, problemów jakie występowały w trakcie interakcji oraz sytuacji, które pozytywnie ją kończyły – oczywiście jest do tego pewne ALE, które omówiłam poniżej.

Moja opinia

Kilka informacji podanych na wykładzie było dla mnie zaskakujących, chociażby podział typów zachowań, ich nazewnictwo i definicje, jednak ogólnie czuję ogromny niedosyt po tym spotkaniu. Mam wrażenie, że nie dowiedziałam się tego, czego chciałam, większość zaprezentowanych filmów była mi znana, całkiem sprawnie umiałam rozpoznać zachowania na filmie, jednak brakowało mi konkretnego wyjaśnienia:

– dlaczego, skąd, po co i jak to się stało?

Rozumiem, że każdy z nas może odbierać etogramy troszkę inaczej, jednak po to przychodzę na wykład do konkretnej osoby, żeby dowiedzieć się od niej określonych rzeczy. W tym przypadku pan Wojtek Radomiak, niezbyt chętnie tłumaczył co oznaczały określone interakcje, choć pięknie mówił o zaistniałych na filmie sygnałach. Mam też wrażenie, że omawianie materiału filmowego było egzekwowane przez publikę – zadawanie pytań, dociekliwość słuchaczy – to wszystko wymuszało na prelegencie głębsze podejście do tematu, choć z czasem pan Radomiak trochę się rozruszał i pod koniec wykładu omawianie zachowań szło całkiem sprawnie.

Czuję wielki niedosyt, wykład bardzo mi się dłużył, miejscami był monotonny, choć może mówca ma po prostu taki styl. Mam też dziwne wrażenie, że pan Wojtek Radomiak nie umie się podzielić swoją wiedzą, chociaż widać, że ma ogromne doświadczenie w tym temacie. Nadal kotłują się we mnie myśli, bo od dłuższego czasu śledzę pracę Talking Dog… Dlatego nie spodziewałam się, że będę czuła takie rozczarowanie. Nie wiem, czy po prostu nie umiem wyciągnąć z takich spotkań tego, co mi potrzeba, czy rzeczywiście coś było nie tak, coś nie do końca zagrało?

Pomijam już fakt, że byłam przygotowana na szerszą tematykę – zgodnie z informacją reklamującą wykład, miały być omawiane relacje na linii pies-pies, pies-człowiek oraz człowiek-pies. Tego na wykładzie raczej nie było… To nic! Mnie i tak najbardziej interesują relacje pies-pies, bo Janka ciągle ma problemy z innymi pobratymcami i kolejny rok próbuję znaleźć pomoc, nowe metody i kogoś bardzo mądrego, kto dałby radę wyprowadzić ją z tego utrapienia dotykającego nas obie…

Co dalej?

…dlatego kiedy dowiedziałam się, że pan Radomiak zostaje w Warszawie dłużej i kolejnego dnia organizuje indywidualne konsultacje, wygrzebałam ostatnie pieniądze i zapisałam się, by nie stracić takiej fajnej okazji (właściwie, to zrobiłam to w odwrotnej kolejności – najpierw się zgłosiłam, a później pomyślałam, czy aby na pewno mnie na to stać :P). Bardzo chcę polepszyć jankowe życie, więc nie mam problemu z tym, aby sobie odjąć po to, by dowiedzieć się czegoś mądrego w psim temacie. No bo co… Pieskowi nie kupisz???

Już kilka miesięcy temu planowałam wybrać się na tego typu konsultacje, pech chciał, że byłam dość świeżo po operacji i nie mogłam jeszcze prowadzić samochodu, na dodatek pies wciągnięty w interakcje tuż po podróży zachowa się zgoła inaczej niż pies żyjący stałym rytmem, nawet, jeśli będzie to chwilowo w innym miejscu. Skoro do Warszawy i tak musiałam zabrać psa, postarałam się przyjechać na tyle wcześnie, aby pozwolić jej na aklimatyzację w nowych warunkach. Było bardzo ciężko, jednak w niedzielę (trzeci dzień pobytu) doszłyśmy do pewnej stabilizacji – Janka już nie próbowała panicznie uciec do samochodu i okazjonalnie udawało mi się z nią nawiązać kontakt.

Konsultacja – wprowadzenie

W niedzielę stawiliśmy się grupą na placyku psiej szkoły, omówiliśmy swoje psy (ja omówiłam Jankę bardzo skrótowo – nijak się to miało do charakterystyki jaką przesłałam w zgłoszeniu i choć mam nadzieję, że prowadzący się z nią zapoznał, to jednak nie jestem tak do końca o tym przekonana). Janka jest niepewna przy ludziach, kiedy do mnie trafiła bardzo się ich bała, jednak z tym problemem udało mi się uporać. To nie jest tak, że kocha ich bezgranicznie, jednak nie wpada już w fazę by atakować każdego, kto wyda jej się ZŁEM, bo jest wysoki, niesie pudełko albo przeszedł naruszając jej bąbelek prywatności. Janka ma dużo większy problem z psami, tych na serio się boi, bardzo nie lubi interakcji, nienawidzi psów nachalnych, nienawidzi szczeniaków, często zachowuje się histerycznie, bardzo emocjonalnie, agresywnie. I choć kilka razy oberwało jej się od psa, to sama nigdy żadnego psa nie uszkodziła. Prędzej zaatakowała człowieka, niż psa. I właśnie o tym chciałam się dowiedzieć jak najwięcej – dlaczego tak się dzieje, jak sobie radzić w takiej sytuacji, co to może oznaczać, czy istnieje szansa, by kiedyś wyszła na prostą? Mam wrażenie, że ostatnio zaczęła się interesować psami, z ciekawością na nie spogląda, a na luźnych spacerach zdarza się, że podejdzie do psa, tak sama z siebie. Mimo wszystko, to, co czasem prezentuje mnie przerasta, nie umiem sobie poradzić z eskalacją jej agresji wynikającej z niepewności i strachu, dlatego miałam nadzieję, że indywidualne konsultacje dadzą mi pewien zarys działań na przyszłość – tym bardziej, że słyszałam, że po takim spotkaniu dostaje się dokładny opis psa, relacji z właścicielem, relacji z innymi psami, dostaje się też zadania i propozycje pracy, ćwiczenia „domowe” i cały zarys poradzenia sobie z problemem. Po prostu „będzie pani zadowolona”, ot co!

Przebieg konsultacji

Za pierwszym razem weszłam z Janką na smyczy, przeszłam się po placu w jedną i drugą stronę, odpięłam smycz i zaczęłam dalej spacerować. Podeszłam do grupy ludzi, chwilę się też pobawiłam z Janką piłką. I to wszystko…

Jakie było podsumowanie pana Wojtka Radomiaka? Jakie wnioski wyciągnął z naszego zachowania? Słuchajcie:
Janka jest psem lękowym środowiskowo – przerażają ją nowe miejsce, nowe przestrzenie, odgłosy, czuje się niepewnie w grupie nowych ludzi i na nowym terenie, nie jest zbyt socjalna – ignoruje ludzi, sama raczej kontaktu nie nawiązuje, ale też nie zawsze chętnie odpowiada na zainteresowanie z ludzkiej strony. Jest wrażliwa, ale mam z nią niesamowity kontakt, jestem wobec niej bardzo empatyczna, daję jej wsparcie w trudnych chwilach i sama Janka też takiego wsparcia u mnie szuka. Dobrze ją czytam, rozumiem sygnały jakie wysyła, fajnie się ze sobą komunikujemy. Jestem jej buforem w trudnych relacjach z otoczeniem.

Nasze drugie wejście na placyk miało sprawdzić reakcję Janki na psa – na psa, który sam z siebie nie nawiązuje kontaktu z innymi psami. Weszłam na plac i od razu puściłam Jankę ze smyczy. Wiedziałam czego się spodziewać – jeśli pies nie jest Janką zainteresowany, to sama też go zignoruje, a mając dodatkowo sporą przestrzeń i bycie luzem, wiem, że wtedy z własnej woli interakcji nie wybierze. Naszym problemem są spacery po osiedlu, kiedy jest na smyczy, kiedy podbiegają do nas psy… Co też napisałam w zgłoszeniu na konsultacje. Po krótkim obchodzie placu, Janka nie nawiązała kontaktu z drugim psem, zostałam więc poproszona o podejście do grupy ludzi, przy której znajdował się nasz psi tester. Ponieważ Janka została wepchnięta przeze mnie w sytuację – podeszła do psa, który zaczął ją obwąchiwać. Janka się zjeżyła, ja się spięłam, bo przecież dobrze znam ten scenariusz. I rzeczywiście – obcy pies do mnie podszedł i Janka wybuchnęła. Pies zignorował jej histerię, jednak musiałam się wycofać, żeby nie przedłużać jej stresu.

Czego się dowiedziałam? Że Janka sama zachęciła psa do interakcji, a jej wybuch był rzeczą naturalną, gdyż pies-tester testując Jankę, odciął jej dostęp do mnie, kiedy ona chciała do mnie podejść. Zasygnalizował w ten sposób jest, że jest silniejszy.

Zdaję sobie sprawę, że większość jej wybuchów ma swoje podstawy – bo pies się w nią wpatruje, bo się na nią czai, bo podszedł do nas w trakcie zabawy lub zabrał jej piłkę sprzed nosa, zostało to potwierdzone przez pana Wojtka, jednak większość osób nie widzi, że to ich psy prowokują daną sytuację, bo to mój szczeka i rzuca się na smyczy, no przecież!

Podsumowanie konsultacji

Jaki z tego wniosek? Że nie dowiedziałam się NICZEGO z czym się zgłosiłam. Nadal nie wiem jak rozwiązać nasze problemy z psami oprócz tego, żeby pozwalać Jance na takie „wyskoki”, bo dzięki kontrolowanym interakcjom nabierze pewności siebie – nabierze kompetencji i w końcu zrozumie, że nie warto tak histerycznie reagować. Oczywiście wszelkie kontakty z psami powinny być przeprowadzane z psami zrównoważonymi, ale takich to ja na osiedlu nie spotykam, a kto chciałby narażać swojego psa tylko po to, żeby poprawić dobrostan mojego… Chyba tylko Junior jest na to przygotowany (KLIK).

Wnioski

Czuję, że wydałam mnóstwo kasy na nic. Owszem, miło było usłyszeć, że mam świetny kontakt z własnym psem, że rozumiem jej potrzeby, że fajnie się dogadujemy, jednak więcej dowiedziałam się ze zwykłej rozmowy na placu (to były przynajmniej konkretne rady, wyjście do kolejnych ćwiczeń, Gosiu – dziękuję!) niż z konsultacji z tak uznanym specjalistą. Rozumiem, że wszelkie klasy komunikacji przeprowadza się na neutralnym gruncie, daje psu możliwości zaprezentowania swoich kompetencji, ale po co reklamuje się je jako pomoc psom problemowym, skoro po 5 godzinach ćwiczeń niczego dla siebie z tych zajęć nie wyniosłam? W tej chwili trochę żałuję, że zgłosiłam się na wykład, że wzięłam udział w konsultacji. Czuję niesmak, niedosyt, rozgoryczenie. Była to ciekawa lekcja, ale jest mi przykro, że musiałam tyle za nią płacić…

Ostatnie słowo

No dobra, ale może jednak czegoś się nauczyłam? Ano tak – że klasy komunikacji to teoretyzowanie, sztuczne warunki, używanie trudnych słów, brak konkretów. Przez chwilę nawet pomyślałam, że zrezygnuję z seminarium z Mariną Garfagnioli, jednak postaram się dać klasom komunikacji jeszcze jedną szansę, może tym razem się nie zawiodę, choć moja otwarta na tego typu rzeczy głowa jest już zapełniona czarnymi myślami. Po prostu przeszkadza mi to, że wszelkie opisy zachowań mają swoje podstawy w badaniach naukowych, a konsultacja w której wzięłam udział nijak się miała do obiektywnych badań – bo czy po narażeniu Janki na jednego psa o konkretnym zachowaniu możemy napisać jej charakterystykę? Czy po 5 minutach z psem ktoś wie jaki ma problem? Szkoda, że pan Wojtek nie widział jej na dzisiejszym spacerze, kiedy to zostałyśmy osaczone przez dwa psy, w tym (o losie!!!) jednego szczeniaka, który był prowokatorem, non stop na nas szczekał i nie dawał się złapać właścicielce, psy krążyły wokół nas jak na niewidzialnej orbicie, a my byłyśmy skulone przy moim plecaku. Jankę wiele kosztowało utrzymanie cierpliwości przy szczeniaku, fajnie się spisała, gdyby nie to, że kilkanaście sekund później, do całego zbiegowiska dołączył wyżeł, który zaczął doskakiwać do naszego plecaka… Próbowałam zblokować Jankę za moimi nogami i odgonić wyżła (było mi trudno, byłam schylona, gdyż Janka nie była zapięta na smyczy) ale ona wpadła w taki amok, że zaczęła szarpać moje nogawki. Nigdy w życiu czegoś takiego mi nie zrobiła, choć kilka osób z mojej grupy spacerowej miało do czynienia z tym zjawiskiem – i to jest właśnie to o czym pisałam wcześniej, że mój pies prędzej zaatakuje człowieka i bardzo chętnie na człowieku się wyżywa i rozładowuje emocje. No i co? Co miałam robić? Jak się zachować? Nie wiem, nie mam najmniejszego pojęcia, czy może powinnam była wziąć Jankę pod pachę i uciekać w drugą stronę porzucając już ten cholerny plecak, czy może puścić jej obrożę, za którą kurczowo trzymałam i pozwolić jej „rozprawić” się z tymi wszystkimi psami… Nie wiem, choć mam nadzieję, że kiedyś się dowiem, że znajdę osobę, która od A do Z pomoże nam w walce z jej zrytą psychiką…

I gdyby nie to, że sam pobyt w Warszawie był niesamowity i że spotkałam znajomych, których widuję bardzo okazjonalnie, że poznałam nowe osoby i świetnie spędziłam te cztery dni dając Jance na tyle swobody, że nie wróciła do domu rozdygotana, to chyba plułabym sobie w brodę za głupi pomysł wzięcia udziału w tych warsztatach. A tak, to co o nich pomyślę i mnie skręca, to zaraz przypominam sobie świetną miejscówkę dzięki Natalii (:*), spacer po Śródmieściu, niespodziewane spotkanie z Ewą, poznanie Ani, błądzenie z nimi po Warszawie, bo przecież GPS coś nie działa (haha)… Nocne zabawy na wybiegu dla psów, „rodzinne” niedzielne śniadanie, spotkanie z Aleks i Michałem, ponowne zakochanie się w Luśce, spacer po lesie z Agą i szczęśliwość z zachowania Fanty wobec Janki i odwrotnie… Mimo wszystko, warto było jechać do tej Warszawy!

14 komentarzy do “Warsztaty z psiej komunikacji – pierwsze starcie”

  1. Zawsze tego się obawiam przed wyjazdami na jakieś seminarium czy wykład – że wydam mnóstwo kasy i nic z tego nie wyniosę, dlatego jeszcze się na żadne nie wybrałam 😉 Szkoda, że zawiodłas się na tym wyjeździe, ale najważniejsze, że mimo to dobrze się bawiłyście!

    1. Prawda jest taka, że z każdego seminarium można się czegoś dowiedzieć, choć w tym przypadku… Moja wina, że od razu zgłosiłam się na konsultacje, bo już po wykładzie mogłam wyciągnąć odpowiednie wnioski. Mam nauczkę na przyszłość, ale też wiem, że seminaria i warsztaty bardzo dużo dają, także chyba nie zrezygnuję z tej formy zdobywania informacji.

  2. Nie tak dawno temu też byłam na semi, co prawda z innym prowadzącym (Anna Nocny-Perfect Dog) i w innej cenie (chociaż teraz kosztuje już 2x więcej), ale o tej samej tematyce i bardzo zbliżonym planie. Zawiodłam się bo poziom informacji jaki przekazywała prowadząca w zasadzie nie wykraczał poza informacje z podstawowych książek behawiorystycznych. Z seminarium wyszłam dokładnie z takimi samymi emocjami jak Ty, co też opisałam na blogu, chociaż nie tak dosadnie bo mi chyba odwagi zabrakło na krytykę.. 😉
    Na tamtym seminarium miałam tez okazję poznać psiarzy, którzy rozmawiając o agresji sami niemal rzucali się sobie do gardeł… Chociaż grupa dociekliwa i zaangażowana większość osób nie potrafiła pogodzić się z faktem, że różni ludzie mają różne doświadczenia i różne opinie…
    Wniosek wyciągnęłam taki, że długo nie pojadę na żadne seminarium o tak dyskusyjnej tematyce. To po prostu nie na moje nerwy.

    1. Ej, myślisz, że na serio dosadnie skrytykowałam zajęcia u pana Wojtka? 😉 Ja po prostu napisałam swoje odczucia, bardzo szczerze, bo nie lubię w sobie tłamsić złych rzeczy 😛
      Gdybym miała odpowiednio dużo pieniędzy, to jeździłabym na takie wykłady tak często jak by się dało, bo fajnie poznać różne zdania, porozmawiać z ludźmi, którzy pracują innymi metodami. Traf chciał, że pieniędzy u mnie jak na lekarstwo (a i na nie czasem mi brakuje 😛 ) dlatego postanowiłam pojechać do kogoś, kogo cenię najbardziej. I chyba dlatego tak mocno dostałam obuchem w głowę. Bo fajnie było uczestniczyć w zajęciach, ale… No właśnie – duże ale!

    2. Pamiętam tę notkę 😀
      Ja napisałam co czuję, bo i tak nie mogłabym długo ukrywać emocji, jestem jak otwarta książka, łato mnie czytać, haha 😉 Poza tym, może narodzi się jakaś dyskusja? Fajnie by było!

  3. Ja w ogóle nie jestem przekonana do takich wykładów, seminariów związanych z jakimiś problemami/zachowaniami psów. Lubię rozmawiać jedynie z innymi właścicielami psów, ale wolę działać na własną rękę, nawet mając problemowego psa, bo kto może znać mojego psa lepiej niż ja? Jedyne semiarium na które mogę się wybrać, to dotyczące psich sportów. Poza tym mnie nigdzie nie ciągnie ;).

    1. O i tu jest racja, żadnego psa nie da się poznać i przeanalizować w 5 min a już tym bardziej 'nietypowego' (z problemami). Ja po semi o komunikacji miałam nadzieję na zdobycie większej wiedzy by lepiej zrozumieć inne – obce psy.

    2. Ja też potrzebuję takiej wiedzy, bo jestem bardzo zamknięta na Jankę i choć ciągle szukam różnych rozwiązań, które pomogą polepszyć nam jakość życia, to jednak biorąc udział w seminariach chciałabym poszerzać wiedzę ogólną, tak, żeby lepiej rozumieć napotkane psy.

    1. Powiedziałabym "idź i przekonaj się sama", ale ja mam już uraz… Trafiłam ostatnio na reklamę kolejnego wykładu prowadzonego przez pana Wojtka, znowu temat mnie zaciekawił, ale już nie zaryzykuję.

Możliwość komentowania została wyłączona.